niedziela, 18 grudnia 2016

Moje życie w biegu: VII Bieg Niepodległości

Cześć, dziś kolejny post z cyklu Moje życie w biegu. Publikuję go z sporym opóźnieniem, bo kompletnie o nim zapomniałam. Mimo, że jesienią pozwalam sobie na roztrenowanie i rezygnuję z biegowych treningów. Tylko mnie nie wyzywajcie. Wiem, że dużo osób uwielbia biegać nawet zimą, ale nie ja. Nieważne jak bym się nie ubrała zawsze kończę z bólem głowy, gardła lub kaszlem. To nie jest nic przyjemnego i wolę poćwiczyć w domu. Przez to zapomniała, że w listopadzie miałam mieć zawody. Jak już mi się przypomniało chciałam nawet zrezygnować, ale ostatecznie zdecydowałam się pobiec czysto rekreacyjnie i nie żałuję.
Start miał miejsce na rynku w Obornikach. Bieg rozgrywał się na dystansie 5km i 10 km. Ja wybrałam ten krótszy. Dodatkowo na dystansie 3km rywalizowali ze sobą niepełnosprawni i to oni zasługują na największy szacunek.
Start był poprzedzony odśpiewaniem hymnu i o godzinie 11.11 wybiegliśmy w trasę. Cała droga prowadziła przez asfalt i byłam zła na siebie, że odpuściłam treningi, bo aż prosiło się by zrobić tam życiówkę. Niestety uzyskałam jeden z gorszych czasów w mojej karierze i na metę wbiegłam nieźle wymęczona. Ten sezon biegowy kończę z czasem 29 minut 11 sekund. Wracam na wiosnę.

Jednak zawody te zapamiętam szczególnie. Dlaczego? Pierwszy raz miałam tam tyle kibiców. Pierwszy raz na trasie pojawili się moi rodzice. Tata wcześniej mnie "w akcji" nie widział. Miło było ich zobaczyć kawałek za startem a potem na finiszu. Siostra tradycyjnie robiła za fotografa. Chłopak jak zawsze mało, co się interesował, ale był i była jego siostra z mężem, który też startował i byli jego rodzice i półtoraroczny Antoś, który dumnie nosił medal taty na szyi i chętnie pozował do zdjęć na podium. Był to więc wypad rodzinny.
Organizacja imprezy była na najwyższym poziomie. Jedna z lepszych w jakich uczestniczyłam. W kwocie 35 zł zawodnicy dostali cudowne koszulki, medale, izotonik, wodę, rogala z makiem, ciepłą herbatę i pyszną zupę gulaszową z bułką. Pakiet był zatem naprawdę bogaty. Warto było się tam pojawić i wiem, że wrócę tam za rok.

Skład RKB

Dzień przed startem




















Jak Wy świętowaliście dzień 11 listopada?


6 komentarzy:

  1. Ze mnie lama nie biegacz także pewnie mi te 5km zajeloby ze trzy razy wiecej czasu XD W każdym razie ja 11.11 chyba nic szczególnego nie robiłam jeśli dobrze pamietam. Raczej nie jestem zbyt skora do obchodzenia jakichkolwiek świąt ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę samozaparcia, mi daleko do tego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj no ja niestety zimą musiałam odpuścić -.- wróce na trasę na wiosnę ;)

      Usuń
  3. Podziwiam i zazdroszczę, że udało Ci się ukończyć ten bieg w 29 minut. Ja z moją kondycją (a raczej jej brakiem) pewnie po 5 minutach bym padła.

    Nominowałam Cię do Festive Christmas Book TAG: http://roseperdu-books.blogspot.com/2016/12/festive-christmas-book-tag.html

    OdpowiedzUsuń

Jest mi niezmiernie miło, że odwiedziłeś/aś mojego bloga. Mam nadzieję, że podzielisz się ze mną swoją opinią o poście.
Just & Books zaprasza częściej.