poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Kiedy ona i on wiedzą czego chcą powstaje "Dobrana para"- Stephanie Laurens

Witam, jestem zmuszona trochę pozmieniać terminy publikacji postów, więc dziś, nieco wcześniej niż planowałam prezentuję Wam recenzję ciekawej książki, która trafiła do mnie w ostatnim czasie. Nigdy nie sięgałam po powieści historyczne, ale ten utwór sprawił, że chyba zechcę to zmienić. Zapraszam do zapoznania się z recenzją książki, która zmieniła mój pogląd na dany gatunek.

"Dobrana para"- Stephanie Laurens


Polski tytuł: Dobrana para
Oryginalny tytuł:
A Match for Marcus Cynster
Autor:
Stephanie Laurens
Liczba stron:
383
Wydawnictwo:
HarperCollins
Data wydania:
10.08.2016
Kategoria:
historyczna
Opis:
Szkocja, XIX wiek
Niniver Carrick, na pozór krucha i delikatna, ma żelazną wolę i po śmierci ojca chce zapewnić własnemu klanowi bezpieczną przyszłość. Dlatego nie zamierza wychodzić za mąż i odprawia niechcianych zalotników. Wkrótce jednak zmuszona jest szukać pomocy u Marcusa Cynstera, którego zna od dzieciństwa. Marcus od dawna czuje, że Niniver jest mu przeznaczona, ale żeby ją o tym przekonać i zdobyć jej wzajemność, musi podjąć grę pełną wyzwań i nieprzewidzianych zdarzeń.


sobota, 27 sierpnia 2016

...bo najważniejszy jest charakter, ciało nie ma znaczenia, czyli "Pewnego dnia"- Davida Levithana

Witajcie, dziś przychodzę do Was z recenzją genialnej powieści. Trafiłam na nią przypadkiem w bibliotece, a okazała się perełką. Nie będę tutaj jej sucho zachwalać. Zapraszam na recenzję!

"Pewnego dnia"- David Levithan


Polski tytuł: Pewnego dnia
Oryginalny tytuł:
Another Day
Autor:
David Levithan
Liczba stron:
280
Wydawnictwo:
Dolnośląskie
Data wydania:
2016
Kategoria:
literatura młodzieżowa
Opis:
 Kiedy Rhiannon spędza cudowny dzień ze swoim chłopakiem, który wreszcie jest taki, jakim go sobie wymarzyła, nie wie jeszcze, że w rzeczywistości to nie był Justin, ale A – szesnastolatek codziennie budzący się w ciele innej osoby.

Zakochany w Rhiannon A zrobi wszystko, żeby codzienna zmiana płci, wyglądu, charakteru i miejsca zamieszkania nie stanowiła przeszkody dla ich miłości. Tylko czy Rhiannon to wystarczy? 

"W większości sytuacji, kiedy człowiek szuka śmierci, w rzeczywistości szuka miłości"

środa, 24 sierpnia 2016

I KONKURS- "Niewidzialne granice"

Witajcie kochani! W ostatnim czasie bardziej zaangażowałam się w prowadzenie bloga i już widać tego efekty. Szalejecie z liczbą wyświetleń i komentarzy. Nawet jeśli ich ilość nie jest jeszcze powalająca, to tendencja jest wzrostowa, a ja się dopiero uczę, więc każda Wasza aktywność naprawdę wiele dla mnie znaczy.
 Chcąc Wam podziękować pragnę zaprosić Was do wzięcia udziału w pierwszym na tym blogu konkursie. Do wygrania jest książka Kiliana Jornet pt. "Niewidzialne granice" <recenzja tutaj>


Co zrobić by wziąć udział w konkursie?
1. Zaobserwować Świat nieperfekcyjnej.
2. Udostępnić plakat konkursowy na swoim blogu.
3. Napisać w komentarzu "hasło motywacyjne". Może to być jakiś popularny cytat, który Wam się podoba lub Wasz prywatne słowa, które dają się do działania. Zdania poważne, zabawne- to bez znaczenia. Ważne bym czytając je poczuła siłę walki. ;)


niedziela, 21 sierpnia 2016

"Dlaczego mam chodzić, skoro można biegać?', czyli "Niewidzialne granice"-Kilian Jornet Burgada

Witam, dziś przychodzę do Was z kolejna lekturą, z której czerpałam motywacje pełnymi garściami. Książka pełna pozytywnych emocji, dająca siłę do działania i zmuszająca do refleksji. jesteście ciekawi, o której pozycji mowa? Zapraszam na recenzję!

Polski tytuł: Niewidzialne granice
Oryginalny tytuł: La frontera invisible
Autor: Kilian Jornet Burgada
Liczba stron: 240
Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 16.04.2016
Kategoria: biografia/autobiografia i sport
Opis:Jeśli nie marzymy, jesteśmy martwi
Druga książka wybitnego biegacza długodystansowego, skialpinisty i kolarza górskiego Kiliana Jorneta. W 2012 roku Jornet i jego wieloletni górski kompan Stephane Brosse przeprawiali się przez Masyw Mont Blanc. Przejście zakończyło się tragicznie. Śmierć Brosse’a odcisnęła piętno na życiu Kiliana: bezradny i dręczony wyrzutami sumienia postanowił poszukać ukojenia w tym, co kocha najbardziej – w górach. Porzucił wszystko i wszystkich, by w najodleglejszych szczytach Nepalu odnaleźć spokój.
Im więcej kilometrów, tym lepiej.
Niewiarygodne wspinaczki, niebezpieczne zejścia, wyzwania, ryzyko i śmiertelne zagrożenia. W trakcie tej wyprawy słowa, cisza i wspomnienia nabierają nowego sensu. Kilian Jornet w przejmujący i szczery sposób zachęca nas do wyruszenia w daleką podróż i pokonania niewidzialnych granic, które oddzielają smutek od szczęścia i życie od śmierci.


Podróże, marzenia, granice... a dokładniej podróż nie tylko  fizyczna, ale i umysłowa, nie marzenia, a spełnianie marzeń i nie granice, a pokonywanie granic. Właśnie to odnajdziemy w drugiej książce znanego sportowca Kiliana Jorneta. 
Sam autor jest dla mnie postacią wybitną. Silna, odważna jednostka, wiele znacząca w dziedzinie sportu. Osoba, z której można brać przykład, od której można się wiele nauczyć. 

"Nie rozumiem jednak, jak to możliwe, że tego samego słowa "wolność" używamy , żeby wyrazić jak się czuję po wyjściu z więzienia, jak się czuję biegnąc po szczycie norweskich fiordów, albo jak się czuję, kiedy mogę powiedzieć to, co myślę, nie obawiając się konsekwencji (...), natomiast mogę powiedzieć "rewolwer", "pistolet", "strzelba" (...) na określenie broni palnej?
 
Tym razem Jornet pisze o swojej podróży w wysokie góry, o przyjaźni, utracie bliskiej osoby, o tym, co go w życiu spotkało i jest to ciekawe opowiadanie. Dlatego pytam, więc dlaczego łączy prawdę z fikcyjną wymyśloną przez siebie historią. Po co pisze fikcyjną autobiografię? Czy jemu czegoś brakuje, czy jego życie nie jest dostatecznie interesujące? Zastanawia mnie ten fakt. Nie mniej jednak nie wpływa to w żaden sposób na książkę i jest ona bardzo dobra.
 Sięgając po tę powieść liczyłam na pusty opis górskiej wyprawy, typowo sportowe zagadnienia, a dostałam powieść raczej filozoficzną z dużą dawką przemyśleń i życiowych mądrości, z których można czerpać pokłady motywacji. Uwielbiam takie utwory. Tej książki nie przeczyta się pozostając obojętnym. Ona skłoni do refleksji. Pochłaniając kolejne strony będziesz się zastanawiać nad swoim losem, nad swoimi decyzjami, będziesz analizować dotychczasowe osiągnięcia i porażki i wyciągać lekcję na przyszłość. Z "Niewidzialnymi granicami" spojrzysz w głąb siebie i odnajdziesz swoje niewidzialne granice, które zapewne postanowisz złamać lub wręcz przeciwnie pozostawić w stanie nie naruszonym.

"Nie zdarza ci się, że czasem, kiedy spełniasz jakieś marzenie, jesteś smutny?"
Cieszy mnie, że pojawia się tutaj też wątek miłosny. Jednak same wyprawy górskie to nie mój klimat i szukałam w tej powieści czegoś więcej. Rozdziały, w których Kilian zwraca się bezpośrednio do dziewczyny, która kocha są moimi ulubionymi i mogła by na ich podstawie powstać odrębna lektura utrzymana właśnie w takim stylu- rewelacja.
Cieszę się, że poznałam tę historię. Czas spędzony z tą książkę będę mile wspominać. Mogłam się przy niej zrelaksować, a przede wszystkim wyciszyć. Dziękuję autorowi za dostarczone emocje. Nudy tutaj nie było, gdyż Kilian przeplata, co chwila inne wątki łączące inne uczucia. W jednej chwili czytamy o bólu spowodowanym przez mróz, po chwili poznajemy zachwycający opis przyrody. Raz pisze o dążeniu do osiągnięcia nierealnego dla przeciętnego człowieka celu, by za moment mówić o trudach dnia codziennego. Ten emocjonalny rollercoaster może być dla kogoś inspirujący. 

"...wolę stracić pieniądze i zyskać czas, niż tracić czas na zarabianie pieniędzy"
 
Już samo wydanie książki intryguje. Piękny opis z wzbudzającym wiarę cytatem "Jeśli nie marzymy jesteśmy martwi." Do tego świetna okładka. Niby lekka, w pastelowych barwach, pokazująca ulotną chwilę, a jednak oddająca siłę- idealnie dopasowana do treści utworu. Dobrym pomysłem było też umieszczenie w książce zdjęć z podróży autora do Nepalu. Zarówno kolorowe jak i czarno-białe fotografie dają książce bardziej podróżniczy klimat, a czytelnik może zobaczyć jak wyglądają opisywane przez Jorneta miejsca.
Styl pisarza jest lekki i przyjemny w odbiorze. Chłopak pisze, co czuje i myśli, a czytelnik wie, że jest to szczere, a to najważniejsze. Język powieści należy do codziennych, mimo iż jest to książka o alpinizmie nie musimy się bać, że czegoś nie zrozumiemy. Nie ma tu wyszukanych pojęć. Jest prosty opis niczym z pamiętnika i kilka filozoficznych rozmów bohaterów.

"Rozmawianie dla samego rozmawiania jest ucieczką od naszych lęków i naszych defektów, ponieważ tylko w ciszy możemy stanąć z nimi twarzą w twarz"
 
Zdaje się, że w tej powieści wyprawa w góry pomimo, że fizycznie obecna jest jedną wielką metaforą podróży życiowej, wspinaczki na coraz wyższe szczyty są pokonywaniem codziennych problemów. Tak ja odbieram ten utwór i staram się wyciągnąć z niego prywatną lekcję dla siebie.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN
 

Mieliście już możliwość przeczytania tej książki? Chcecie po nią sięgnąć? Co o niej sądzicie?

czwartek, 18 sierpnia 2016

"Żyję cicho krwawiąc. Krwawię cicho żyjąc"- recenzja "Skazana" Barbary Rosiek

Witajcie, przychodzę do Was z kolejną recenzją, bo trochę mi się ich nazbierało, a wiem, że interesują Was one bardziej niż moje kulinarne przeboje, więc na razie odpuszczam sobie publikowanie przepisów.
Dziś książka trudna, ale nie w odbiorze. Chyba lepiej powiedzieć, że to nie książka jest trudna tylko poruszany w niej temat. Czytając ją czuje się pewien ból i rozmyśla o sensie ludzkiej egzystencji. Jesteście ciekawi, która powieść mnie tak poruszyła? Zapraszam na recenzję.

"Skazana"- Barbara Rosiek

Polski tytuł: Skazana
Oryginalny tytuł: Skazana
Autor: Barbara Rosiek
Liczba stron: 183
Wydawnictwo: Mawit Druk
Data wydania: 2015
Kategoria: literatura młodzieżowa
Opis:
"Skazana" - kontynuacja "Ćpunki" czyli dalsze losy Anki Pióro.
Skazanej bez sądu, bez świadków, adwokatów. Skazanej na nałóg, chorobę, cierpienie, samotność i wreszcie skazanej na śmierć. Dostała wyrok, który odebrał jej wszystko - rodzinę, młodość, marzenia, plany.

Proszę Wysokiego Sądu, w czym zawiniłam i jaką mam ponieść karę?
Nie rozumiem dlaczego mój świat runął, zostałam zgwałcona, umieram i jeszcze mają o to do mnie pretensję.

Nawet nie wiem, jakie przestępstwa popełniłam, kogo zabiłam oprócz siebie i dlaczego muszę umrzeć.

Śmierć podobno nie boli, tylko to, co przed nią. Ale Anka nie znajduje w tym żadnego pocieszenia. Ludzie zabijają, dostają karę śmierci i Anka już potrafi wczuć się w taką rolę, tylko nie zna jeszcze ostatecznej daty. Wszystko co za nią, zdaję się być nierealne.
Już nie ma marze.
Ostatnie życzenie? Zniknąć.
 


Nie wiem od czego zacząć. Ciężko jest zrecenzować tę książkę, bo uważam, że nie powinno się jej oceniać. Nawet nikt nie ma prawa tego robić. Dlaczego? Bo książka ta to pamiętnik, wewnętrzna rozmowa bohaterki z samą sobą i otaczającym ją światem. Tego osądzić nie można. 
Jest to lektura smutna, mocna, ale prawdziwa. Do szpiku kości przesiąknięta emocjami. Nie mogłam koło niej przejść obojętnie. Lubię powieści o nałogach. Te o narkomani szczególnie przypadają mi do gustu. Wydaje mi się wtedy, że czytam o rzeczach odległych. Mogę pomyśleć "mnie to nie dotyczy". Historia Anki pokazuje, że problem narkotyków, może dotknąć tak na prawdę każdego. Nie trzeba pochodzić z patologicznej rodziny by wpaść w szpony nałogu. Czasem w życiu może zdarzyć się jedna tragedia, która odciśnie piętno na psychice.
W naszym społeczeństwie panuje przekonanie, że narkomanii to menele, wyrzutki społeczeństwa. Skreślamy ich z listy ludzkich istnień, wolimy nie wiedzieć, że są gdzieś obok nas i lubimy patrzeć na nich z wyrzutem i pogardą. Czytając Skazaną nawet przez moment nie potrafiłam spojrzeć w ten sposób na główną bohaterkę. Traktowałam ją raczej jako dziewczynę chorą, a nie uzależnioną. Było mi jej żal. Nie rozumiałam zachowań jej matki, pokochałam ciocię, która się się nią opiekowała. Szukałam w ćpunce człowieka. Momentami rozumiałam jej ból. Historia ta bardzo mnie poruszyła. Płakałam kiedy wydawało się, że nie ma już dla niej szans. Cieszyłam się gdy stawała na nogi. Wierzyłam, że jej się uda kiedy planowała zmianę siebie na lepsze. Byłam na nią zła kiedy po chwili o tym zapominała. Miałam możliwość by tę historię współprzeżyć- na szczęście tylko w roli widza. 
Co do samego wydania to bardzo mi się ono podoba. Okładka jest tak zimna, mroczna, skrywa jakąś tajemnicę, przyciąga do jej poznania. Jest taka jak być powinna. Przywołuje uczucia, które pojawiają się podczas czytania lektury.
Dobrym pomysłem było dodanie do utworu osobistych tekstów Barbary Rosiek oraz wierszy. Pomaga to w zrozumieniu tego, co czuje bohaterka.
Język utworu jest jak najbardziej młodzieżowy i taki powinien być w końcu są to autentyczne zapiski Anki Piórko i cieszę się, że wydawca pozostawił je oryginalnymi.  
Reasumując jeśli szukasz mocnego utworu przywołującego skrajne emocje koniecznie sięgnij po Skazaną.  Zapewniam Cię, że nie pożałujesz.



Zainteresowałam Was tą pozycją? Sięgniecie po nią, a może już to zrobiliście? 

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Jak być kobietą silną fizycznie i psychicznie? "Piekielnie twarda sztuka"- Christmas Abbott

Cześć, jak Wam mija długi weekend? U mnie czytelniczo i sportowo. W wolnej chwili prezentuję Wam recenzję książki nieco innej niż wszystkie. Mianowicie jest to poradnik, z którym możemy powalczyć o szczupłą sylwetkę i nie tylko... Jeśli chcesz dowiedzieć się jakie korzyści płyną z tej książki zapraszam na recenzję.

"Piekielnie twarda sztuka"- Christmas Abbott


Polski tytuł: Piekielnie twarda sztuka.Ćwiczenia i Dieta dla Zuchwałych.
Oryginalny tytuł: The Badass Body Diet
Autor: Christmas Abbott
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 18.05.2016
Kategoria: sport
 Opis:„Pewnego dnia poznałam żołnierza Marines, a on pokazał mi nagranie, na którym jakieś dziewczyny podciągały się na drążku, robiły przysiady i zarzucały sobie sztangi na barki. Były wspaniale zbudowane, wyrzeźbione i niebywale silne. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Chciałam mieć takie ciało jak one. Chciałam mieć taki tyłek jak one. Chciałam ćwiczyć tak jak one. To były zawodniczki CrossFit. Zapragnęłam być jedną z nich. I w końcu się nią stałam — a nawet kimś znacznie więcej”.
Utytułowana zawodniczka i trenerka CrossFit® Christmas Abbott przedstawia autorską metodę na zdobycie wymarzonej sylwetki. Jej dieta i plan treningowy nadadzą twojemu ciału idealne kształty.
Przez wiele lat Christmas borykała się z problemami odżywiania i słabością do używek, nie akceptowała swojego wyglądu. Jej przygoda z CrossFitem® rozpoczęła się w Iraku, gdzie pracowała w służbach cywilnych – to żołnierze pokazali jej, czym są ćwiczenia i zdrowy tryb życia.
W Piekielnie twardej sztuce Christmas kruszy mit zdrowej figury typu „gruszka”, tłumaczy, jak szybko spalić tłuszcz dzięki odpowiedniemu planowi żywieniowemu, przedstawia prosty plan treningowy kształtujący pośladki, które są kluczem do wypracowania pięknej sylwetki. W przeciwieństwie do większości twórców „uniwersalnych” diet i podręczników treningowych Abbott, w oparciu o doświadczenia z setkami klientek w siłowniach CrossFit®, rozróżnia cztery rodzaje osób odchudzających się. Dostosowuje swój program do potrzeb kobiet, wskazując cele pozwalające zmaksymalizować efekty diety i treningu.
Pośladki to twoja najsilniejsza partia mięśni – a także jedna z najpiękniejszych. 


Nigdy wcześniej nie sięgałam po tego rodzaju poradniki. Dlaczego? Bo wystarczyło mi przeczytać kilka pierwszych porad autora by od razu zauważyć, że nie dam rady sprostać jego treningowym i dietetycznym wymaganiom. Dodatkowo stronię od zaglądania do poradników pisanych przez Amerykanów, bo w polskich sklepach ciężko znaleźć niektóre składniki spożywcze potrzebne do wykonania ich przepisów. Sama sylwetka autora też potrafi zniechęcić. Jeśli wydaje się on nam zbyt "doskonały" z góry zakładamy, że my nie potrafimy być tacy jak on. Z tą książką jest inaczej.
Po pierwsze Christmas Abbott to dziewczyna taka sama jak każda z nas. Nie pochodzi z bogatego domu i nie od zawsze była fit. Musiała sama zarobić na swoje utrzymanie, nie odżywiała się zdrowo, sięgała po alkohol i narkotyki. Swój sukces osiągnęła sama. Doszła do niego krok po kroku metodą prób i błędów. Jedyne, co ją wyróżnia to determinacja i pewność siebie, której powinnyśmy się od niej uczyć. Chociażby dlatego warto sięgnąć po tę książkę. By poznać historię zwykłej kobiety, która spełniła swoje marzenia i czerpać od niej motywację.
Teraz ta kobieta sukcesu wychodzi do nas z pomocną dłonią. Dzieli się z nami swoim planem treningowym i żywieniowym.
Christmas dokładnie wyjaśnia na czym jej program polega. Dostosowuje go do wieku, figury, a nawet siły woli czytelniczek. Podoba mi się to. Wiadomo, że każda z nas jest inna i każda pragnie osiągnąć coś innego, dlatego ważne jest by dostosowywać zmiany dla siebie.
Można powiedzieć, że poradnik ten jest podzielony na etapy. 
W pierwszej części zostaje wyjaśniona nam ludzka anatomia. Poznajemy powody dla, których tłuszcz odkłada nam się w poszczególnych partiach ciała i wiele innych. Cenię sobie fakt, że dołączony bibliografię. Dzięki temu wiem, że nie jest to zwykłe gadanie niedoświadczonej sławy, ale wiedza medyczna poparta naukowymi treściami. 
Następnie pojawia się test pozwalając ocenić nam nasze obecne nawyki oraz dokładnie opisany podział na grupy zaawansowania. Każda z nas może sobie wybrać od jakiego poziomu chce zacząć swoją metamorfozę. Szczególnie cenię sobie fakt, że Christmas podchodzi do nas pamiętając o naszej indywidualności. Podoba mi się też prezentacja wielu zagadnień w formie tabelek, to znacznie ułatwia odnajdywanie materiałów, którymi jesteśmy zainteresowane.
Dalej znajdujemy szeroko omówioną dietę. Co najważniejsze wcale nie musimy liczyć kalorii.Wystarczy nam odmierzanie wagi posiłków za pomocą łyżki lub zwyczajny podział talerza na części. Łatwe, prawda? Wszystkie składniki, których używa autorka w swoich przepisach znajdziemy w polskich marketach. A co najważniejsze... w tej diecie możemy "oszukiwać" i jeść prawie wszystko. Także nie bójcie się. Ciastko też jest dozwolone. Ja osobiście jakiejkolwiek diety nie uznaję i stosować jej nie będę, ale uważam, że jest ona jedną z prostszych jaką spotkałam, więc jeśli komuś bardzo zależy na zrzuceniu wagi to gorąco polecam.
A teraz to, co tygryski lubią najbardziej, czyli ćwiczenia. Propozycja Christmas jest banalnie prosta. Szereg ćwiczeń wszystkim znanych, czasem rozbudowanych, co najważniejsze dokładnie omówionych. Podoba mi się, że poza dokładną instrukcją autorka zamieszcza również informację o najczęściej popełnianych przez nas błędach. Trening ułożony przez panią Abbott nie wymaga od nas wkładu pieniędzy ani użycia specjalistycznego sprzętu. Wszystko opiera się na sile mięśni i można go wykonać zawsze i wszędzie- wystarczy kilka minut. Jeszcze nie miałam szansy go przetestować, gdyż piszę tę recenzję od razu po przeczytaniu utworu, ale wykonam go dziś wieczorem. Zdaje mi się, że skuszę się na wprowadzenie w życie jej programu treningowego i dam Wam znać w osobnym poście o jego skutkach. 
Piszę tutaj, że to poradnik głównie dla pań. Owszem, sama autorka najczęściej zwraca się do żeńskiej gamy czytelniczek, ale wspomina też o tym, że jej program treningowy jest również odpowiedni dla mężczyzn. Jeśli panowie nie sięgną po nią sami to może to np. ułatwić mężatką przejście na dietę, bo jej mąż będzie mógł jeść to, co ona w większych porcjach.
W skrócie korzystając z tego programu mamy dostać pierwsze efekty po 21 dniach racjonalnego odżywiania i 12 minutach powtarzanego treningu. Wydaje mi się, że to jedna z lepszych propozycji na rynku.
Teraz kilka słów o samym wydaniu, bo bardzo przypadło mi do gustu. Kocham śnieżnobiałe kartki, dzięki nim książka jest taka czysta i zawsze wygląda jak nowa. Okładka jest taka jak być powinna. Przedstawia pięknie wyrzeźbioną, pewną siebie kobietę, czyli taką jaką same mamy się stać po wdrożeniu w życie porad z książki.
Literówek w tekście nie ma, a sam język poradnika jest prosty i codzienny. Pojawiają się kolokwialne zwroty i dobrze, bo autorka zwraca się bezpośrednio do czytelnika prowadząc z nim swego rodzaju rozmowę. Wszystko jest zrozumiałe nawet watki typowo medyczne.
Nie przepadam za długim opisem z tyłu książki, jednak ten tutaj jest potrzebny. Przybliża nam postać autorki i pokazuje czego po lekturze możemy się spodziewać. Także sięgając po tę książkę wiemy, że mamy do czynienia ze swego rodzaju autorytetem a nie gwiazdą, która schudła i bez jakiejkolwiek wiedzy próbuje doradzać innym, a w tego typu utworach jest to bardzo ważne. 
Podsumowując, uznaję ten poradnik za jeden z lepszych. Program w nim zawarty jest prosty, nieszkodliwy dla zdrowia i możliwy do zrealizowania przez każdego. Jeśli marzy Ci się smukła sylwetka, jędrne ciało i chcesz zyskać siłę i pewność siebie koniecznie sięgnij po Piekielnie twardą sztukę. Tylko pamiętaj tej książki się nie czyta- z niej się korzysta!
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.





Co sądzicie o propozycji Christmas? Korzystacie z takich poradników?

piątek, 12 sierpnia 2016

Moje spotkanie ze słynną Bridget- "Dziennik Bridget Jones"- Helen Fielding

Witajcie, w końcu udało mi się sięgnąć po jeden z "klasyków" literatury kobiecej. Jeśli chcecie poznać moje wrażenia to zapraszam.

"Dziennik Bridget Jones"- Helen Fielding

Polski tytuł: Dziennik Bridget Jones
Oryginalny tytuł: Bridget Jones's diary
Autor: Helen Fielding
Liczba stron: 238
Wydawnictwo:
Świat Książki
Data wydania:
2000
Kategoria:
literatura piękna

 Opis:
Książka to wspaniała komedia przedstawiająca kapitalny obraz życia niezamężnej dziewczyny w latach dziewięćdziesiątych.
 

Słynna Bridget Jones... Zna ją każdy i podobno każdy lubi. W stosunku do tego utworu miałam spore wymagania- w końcu to klasyk. 
Nie szukałam jej jakoś specjalnie, ale gdy przypadkiem zauważyłam ją w naszej miejskiej bibliotece musiałam ją wypożyczyć. Przecież to jedna z tych pozycji, którą każda szanująca się czytelniczka musi przeczytać. 
Na wstępie kilka słów o samym wydaniu. Czcionka jest idealnie dobrana, co sprawia, że czyta się bardzo płynnie. Duży plus ode mnie za śnieżno białe kartki- uwielbiam je. Są one tak nieskazitelnie czyste, aż chcę się je przewracać. W książce nie ma też żadnych błędów ortograficznych lub brakujących liter. Natomiast zdecydowanym minusem jest dla mnie okładka. Ja wiem, że to nie wygląd jest najważniejszy, ale nie oszukujmy się, żyjemy w XXI wieku, gdzie styl ma ogromne znaczenie. Gdyby to była seria, którą miałabym postawić na półce, w tej sztywnej oprawie i minimalizmie ilustracyjnym prezentowałaby się godnie, ale do pojedynczego wydanie tego utworu nijak ona nie pasuje. Uważam, że chwytając książkę jej okładka powinna mówić coś o samej fabule, oddawać jej nastrój, utożsamiać się z nią, a przede wszystkim budzić emocje. Tego tutaj mi zabrakło. Gdyby ktoś dał mi ten tekst wydrukowany na zwykłych kartkach A4 spięty klipsem to wyszłoby na to samo.
Fabuły utworu przybliżać nie będę, bo jest on wszystkim znany. Perypetie trzydziestoletniej singielki, dla której rodzina nie widzi już szans na wydanie jej za mąż, a ona sama nie wie, czego chcę. Przyznam, że Bridget mnie rozczarowała. Absolutnie nie lubię tej bohaterki. Mam chyba jakiś syndrom nienawiści do osób infantylnych, które bez przerwy są niepewne siebie i wielce nieszczęśliwe. Myślałam, że pani Jones będzie mnie bawić, a ona zwyczajnie mnie irytowała. Dużą rolę w kreowaniu jej charakteru gra jej rodzina, która pogrąża główną bohaterkę w rozpaczy- zwłaszcza matka, która jest kompletnym przeciwieństwem córki. Mogłaby ją wiele nauczyć, ale powinna to zrobić dużo wcześniej kiedy ją wychowywała, a nie teraz strofuje trzydziestolatkę robiąc jej wyrzuty z powodu za mało kolorowego stroju. Z drugiej strony mamy przyjaciół, którzy Bridget pocieszają i są zawsze blisko. Znajdujemy tu opisy typowo damskich relacji. Przyjaciółeczki, które się kochają, ale lubią też puścić o sobie plotę. Jest też szef i Mark, którzy trochę namieszają w życiu bohaterki. 


"Tom ma teorię, że homoseksualistów i samotne kobiety po trzydziestce łączy naturalna więź: obie grupy przywykły do tego, że rozczarowują swoich rodziców i traktowane przez społeczeństwo jak dziwolągi."
 
Sam pomysł na napisanie takiej książki był w porządku. Bardzo lubię pamiętniki, a liczenie kalorii, alkoholu i zdrapek z odpowiednimi komentarzami było świetne. Trochę brakuje mi zakończenia tego utoworu. Niby główne wątki jakoś się wyjaśniają, ale nie mają definitywnego końca. Czegoś mi tu zabrakło, może dlatego, że w żaden sposób nie umiem sobie wyobrazić, co dalej będzie. Nie jestem pewna czy Bridget poradzi sobie w dalszym życiu. Moim zdanie autorka powinna pokierować nią dalej i wyprowadzić w miejsce, w którym czytelnik nie będzie miał już takich wątpliwości. Wiem, że są kolejne części tej serii i sięgnę po nie chociażby dlatego, by sprawdzić czy stało się tak jak sobie życzę.
Czasu spędzonego z tą lekturą nie uznam za stracony. Wciągnęła mnie ona i pozwoliła się zrelaksować. Powiedziałabym, że to dobry utwór na początek tego wieku, ale teraz nieco wychodzi z mody, albo to ja przywykłam do czytania nieco innej literatury. Nie mniej jednak jest to książka, po którą każda kobieta może sięgnąć w wolnej chwili. Zwłaszcza, gdy jej życie traci kolor. Brigdget pokaże wtedy, że płeć piękna wychodzi obronną ręką z każdej opresji. 


Ktoś z Was czytał ten klasyk? A może znacie już kolejne części tej serii? Jaka jest Wasza opinia? Lubicie Bridget? 

wtorek, 9 sierpnia 2016

"W pisaniu odbija się pisarz", czyli o tym jak Weihui się nie udało- "Szanghajska kochanka"

Witam, wróciłam właśnie ze szpitala, więc pora udostępnić kolejną recenzję. Jedna z czytelniczek pisała, że czeka na moją opinię o tej akurat książce, więc serdecznie
zapraszam!

"Szanghajska kochanka"- Zhou Weihui

Polski tytuł: Szanghajska kochanka
Oryginalny tytuł: Shanghai Baby

Autor: Zhou Weihui 

Liczba stron: 279

Wydawnictwo: Albatros

Data wydania: 2002
Kategoria: autobiografia

Opis:
Na wpół autobiograficzna powieść młodej chińskiej pisarki, wyklęta i zakazana z powodu swojej zmysłowości i poruszania tematów typowych dla kultury Zachodu, a w Chinach uznawanych za tabu. Porównywana do "Buszującego w zbożu" Salingera i "Na drodze" Kerouaca, po części inspirowana twórczością Henry'ego Millera, stanowi głos młodego pokolenia współczesnych Chińczyków, ukazując ich kraj u progu rewolucji społecznej i seksualnej.

Główną postacią książki jest Coco, kelnerka w szanghajskiej restauracji, niecierpliwa życia, pragnąca lepiej poznać samą siebie. Rozdarta pomiędzy dwoma kochankami - Markiem, żonatym mężczyzną z Zachodu, i Tientianem, samotnikiem i narkomanem, którego darzy miłością - pisze powieść, w której stara się opisać targające nią uczucia i emocje. 


   
Nie bardzo wiem od czego zacząć, więc powiem o tym jak ta książka w ogóle znalazła się w moim posiadaniu. Otóż po prostu wpadła mi w rękę w bibliotece. Przyznam, że okładka do mnie przemówiła. Jest tak czysta, stonowana- dziewczyna na niej ewidentnie skrywa jakąś tajemnicę. Potem przeczytałam opis, który głosił, że jest to książka o miłości, sexie, poszukiwaniu siebie i jest zakazana w Chinach. Sądziłam, że musi to być coś ostrego. Coś co mnie zszokuje. Spodziewałam się, że będzie to utwór podobny do "Chińskiej kurtyzany" lub "Wyznań gejszy". Niestety, nic z tego.
Jakie było moje rozczarowanie, gdy główną bohaterką okazała się być sama pisarka, która w sumie nic interesującego do przekazania nie miała. Uważa, że taką autobiografię potrafiłby napisać każdy z nas.

"To nauczyło mnie, że pocałunek ma własną duszę i barwę."
 
Coco jest pisarką, ale pracuje w kawiarni. Ma swojego faceta, którego kocha, ale jest to miłość rzekłabym platoniczna, więc fizycznie zakochuje się w Marku. W tym czasie jej stały partner popada w nałóg. Przyznaję, że mógł to być ciekawy temat na książkę, ale autorka źle ją napisała. Brakowało mi tu jakichkolwiek zwrotów akcji. 
Jedyne, co mnie zaskoczyło to samo zakończenie przy, którym prawie się popłakałam. Nie sądziłam, że tak potoczy się los jednego z bohaterów utworu i mimo, że go nie lubiłam było mi go żal. 

"Miłość to najpotężniejsza rzecz na ziemi. Może nauczyć latać i zapomnieć o wszystkim innym."
 
W sumie to żadna z postaci nie przypadła mi do gustu, a sama powieść wydawałaby się być raczej filozoficzną niż biograficzną. Weihui do początku każdego rozdziału dodała jakiś cytat- niektóre z nich są nawet ładne i mądre, ale co z tego skoro nic nie wnoszą do utworu? Zabieg ten sprawił tylko, że książka lepiej się prezentuje. Mogłoby się wydawać, że skoro cytat jest głęboki to i to, co przeczytamy będzie wypełnione inteligencją i nas poruszy. Niestety, tak się nie dzieje.

"Nasze życie jest krótkie i gorzkie, a romantyczne marzenia giną bez śladu."
 
Zawiodłam się na tym utworze. Nie dał mi tego czego oczekiwałam. To, co miało być "pikantne" było po prostu nie smaczne i bardziej niż erotyk przypominało dialog w gabinecie ginekologicznym. Miłości, która miała się tu pojawić też nie odnalazłam. W sumie nie wiem, co czuła i czego chciała główna bohaterka, ale z ostatniego zdania książki: "Kim jestem?" wynika, że ona sama tego też nie wie. Może, więc było by lepiej gdyby ze swojej historii wyciągnęła jakieś wnioski uporządkowała swoje życie i poznała siebie a potem chwyciła za pióro i dzieliła się tym z publicznością. 

"To strach przed samotnością uczy nas miłości" 

Ktoś z Was ma tę lekturę za sobą? Jak wrażenia?

sobota, 6 sierpnia 2016

I Book Tour z nieperfekcyjna-panienka.blogspot.com

Witajcie kochani, dokładnie dzisiaj mija pół roku od udostępnienia przeze mnie pierwszego wpisu na blogu. Dodatkowo kilka dni temu wybiła liczba 2000 wyświetleń. Ogromnie Wam za to dziękuję! Z tej okazji postanowiłam urządzić pierwszy na tym blogu Book Tour. To jak, zainteresowani?

Książką, która weźmie udział w zabawie będzie "Córka żywiołu"- Leigh Fallon. Dlaczego? Ponieważ jest to książka typowo wakacyjna. Lekka i przyjemna. Czas lata mija, więc może warto go sobie przedłużyć oddając się lekturze.

Opis książki:
Megan Rosenberg przeprowadza się do Irlandii i nagle wszystko zaczyna nabierać sensu. Choć dorastała w Ameryce, w nowym miejscu czuje się jak w domu. W szkole poznaje wspaniałych przyjaciół i zakochuje się w tajemniczym, przystojnym Adamie DeRísie. Wkrótce jednak staje się jasne, że uczucie Megan i Adama jest naznaczone przez odwieczną moc, która ich przyciąga do siebie, ale może też doprowadzić do ostatecznej zagłady.



Zasady:
1. Organizatorem, a zarazem właścicielem książki jestem ja Monika z bloga Świat nieperfekcyjnej
2. Na przeczytanie książki macie 2 tygodnie od dnia jej otrzymania. (W razie komplikacji proszę o mejla, a na pewno się dogadamy)
3. Książkę musisz zrecenzować podając link do wydarzenia w terminie nie późniejszym niż 30 dni po otrzymaniu książki.
4. Książki wysyłamy w kolejności zgłoszeń. Pierwszej uczestniczce książkę wysyłam ja z dopiskiem do kogo następnego ma ona trafić. Gdy kolejna osoba mejlowo poinformuje mnie, że książkę otrzymała, ja prześlę jej adres do kolejnego czytelnika i tak w kółko. Obowiązkowo należy wysyłać książkę listem poleconym.
5. Proszę by książka była szanowana. Jeśli chcecie coś na niej zaznaczać róbcie to ołówkiem.
6. Do książki dołączę kartkę, na której każdy uczestnik zabawy ma obowiązek się podpisać. Miło jeśli wykonacie jakiś rysunek lub zapiszecie jakiś cytat. Napiszcie, co chcecie- tak od siebie.
7. Udział w tym wydarzeniu biorą osoby tylko i wyłącznie mające adres na terenie Polski.
8. Czas na zapisanie się do: 31 sierpnia jednak jeśli pojawi się ktoś później nie będzie to problem. 
9.Czas trwania "podróży" możemy wydłużyć.
10. Miło mi będzie jeśli dołączycie do książki, coś od siebie. Pocztówkę z Waszej miejscowości, zdjęcie, rysunek, przepis na coś pysznego- cokolwiek od Was.
11. Kiedy książka do mnie wróci opublikuję post wrzucając zdjęcia dołączonych przez Was dla mnie "przesyłek" z moją osobistą recenzją tej książki, bo taka jeszcze się tutaj nie pojawiła oraz z linkami do Waszych recenzji.
12. Book Tour rozpocznie się 8 sierpnia.
 
Wzór zgłoszenia:
-Obserwuję bloga jako:
-Adres mojego bloga:
-Link do plakatu:
-Adres e-mail (do kontaktu):
-Zapoznałam się i akceptuję regulamin, wyrażam też zgodę na publikację na blogu Świat nieperfekcyjnej linku do mojej recenzji i ewentualnego cytatu z niej pochodzącego.
 

To kto chętny?

1. Justyna książka wysłana dnia 9.08 czytana do 7.09
2. Adrianna książka wysłana 7.09

środa, 3 sierpnia 2016

Lipiec 2016 #podsumowanie miesiąca

Cześć, kilka godzin temu wróciłam do domu z urlopu i zgodnie z obietnicą zabieram się za bloga. Gotowe wpisy czekają w kolejce na swoją publikację.
Dziś przychodzę do Was z krótkim podsumowaniem kolejnego miesiąca. Zdaje się, że dość owocnym... przekonajmy się.

Co się u mnie działo w tym miesiącu?
Lato, lato, lato- kocham tę porę roku. Co prawda w tym roku wakacji nie mam to i tak staram się Słońce wykorzystać w pełni.  

Byłam na dwóch wypadach nad morzem. O pierwszym już pisałam <klik>. Kolejny to ten, z którego właśnie wróciłam. Na razie nie będę nic o nim pisać, bo jeszcze nie mam zdjęć i nie jestem też z niego zadowolona, więc zdecydowanie lepiej będzie pierw ochłonąć ze złych emocji.

Cieszy mnie bardzo, że wprawiam się powoli w swoją pracę. Wiem, że jeszcze dużo muszę się nauczyć, ale w tym miesiącu  udało mi się nie popełnić żadnego błędu, więc stres związany z nową pracą staje się mniejszy.

Zdecydowanie na minus w lipcu wypada moja aktywność sportowa. Nie miałam stwierdzonej kontuzji, ale odczuwałam pewne dolegliwości z kostka i ścięgnem i byłam zmuszona odpuścić kilka treningów, a co za tym idzie zaprzepaściłam to nad czym tyle pracowałam w ostatnim czasie. Wrócić do formy i systematycznych treningów jest ciężko. 
Jednak za namową biegaczy z naszego Rogozińskiego Klubu Biegacza zapisałam się na swoje pierwsze zawody. Obiecuję, że podzielę się wrażeniami jakie mi podczas nich będą towarzyszyć.  

Piesek mój rośnie dalej i staje się  coraz większą psotą. Nauczyła sie wskakiwać na sypialniane łóżko i żadną siłą ją tego nie można oduczyć. Musiałabym nie spać całą noc i pilnować czy się nie pojawia, ale kocham mocno tę łobuziarę i cieszę się, że zdecydowaliśmy się na jej zakup.

Pora na podsumowanie czytelnicze.
W lipcu przeczytałam 7 książek:
-"Ten jeden dzień"- G. Formann (378 stron) <recenzja tutaj>
-"Szanghajska kochanka" (277 stron) <recenzja już niedługo>
-"Dziennik Bridget Jones" (238 stron) <recenzja już niedługo>
-"Skazana"- B. Rosiek (183 strony)  <recenzja już niedługo>
-"Pewnego dnia"- D. Levithan (280 stron) <recenzja już niedługo>
-"Rywalki"- K. Cass (336 stron) <recenzja już niedługo>
-"Elita"-K. Cass (326 stron) <recenzja już niedługo>       
Razem daje mi to  2018 stron, co oznacza, że przeczytałam 65 stron dziennie. Uważam to za świetny wynik. Jestem z siebie zadowolona.
Statystyki bloga prezentują się następująco:
-dodałam 12 postów
-otrzymałam 12 komentarzy
-wyświetlono w tym miesiącu 482 razy
-ogólna liczba wyświetleń: 1989
-obecna liczba obserwatorów: 13
Dziękuję Wam serdecznie za wszystkie wyświetlenia i komentarze- bez Was to nie miałoby sensu. 

A jak Wam minął lipiec?