poniedziałek, 25 kwietnia 2016

„Gdzie człowiek człowiekowi czynił coś takiego, co w żadnym języku świata nie zostało zdefiniowane.”

Nie bardzo wiem jak zacząć ten post, więc po prostu zacznę od początku. Pamiętam jak w dzieciństwie często widziałam mojego dziadka czytającego tajemniczą wtedy książkę w czarnej okładce. Gdy chciałam ją poczytać razem z nim odpowiadał mi, że to nie dla dzieci, że jestem za mała by to zrozumieć... Teraz wiem, że miał rację. Mam dziewiętnaście lat i wydaje mi się, że tego o czym mówi ta książka nie zrozumiem nigdy... 

"Byłem numerem..."

Polski tytuł: Byłem numerem... historie z Auschwitz
Oryginalny tytuł: Byłem numerem... historie z Auschwitz
Autor: Kazimierz Piechowski
Liczba stron: 284
Wydawnictwo: Wydawnictwo Sióstr Loretanek
Data wydania: 2004
Kategoria:
historyczna
Kazimierz Piechowski








Kazimierz Piechowski- były więzień niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau, uciekinier, żołnierz AK, prześladowany i torturowany przez UB i sąd stalinowski.



"Auschwitz- pisał bezimienny więzień- punkt na mapie, czarna plama w środku Europy. Ta ognista plama sadzy, krwawa plama prochów. Dla setek tysięcy- miejsce bez nazwy.  (...) Miejsce, gdzie człowiek pokornie pochylał czoło przed wielkim majestatem śmierci i milczenia." 
Kazimierz Piechowski w obozie koncentracyjnym















Książka "Byłem numerem..." opowiada historię dwóch więźniów i jednej więźniarki obozu koncentracyjnego. Piszą o tym jak wyglądała ich niewola i życie po wydostaniu się z niej. Mówią o obozowej codzienności. Pokazują jak niszczono człowieczeństwo, jak ze zdrowego człowieka z charakterem szło zrobić zaszczute zwierzę, dla którego kawałek chleba stał się szczytem marzeń.
"Zabito człowieka? Nic się nie stało. Zwyczajna rzecz!"
Szczerze? Nie wiem, co więcej o tym mogłabym napisać. Historie tych bohaterów są straszne. Na samym początku miałam ochotę zrezygnować z tej powieści. Ogromne emocje towarzyszyły mi nie tylko podczas czytania, ale i długo potem. Mimo wszystko byłam bardzo ciekawa jak potoczy się historia tych osób. To sprawiło, że ta lektura zajęła mi około czterech dni. Jeśli już o lekturach mowa to bardzo żałuję, że "Wspomnienia z Auschwitz" nie obowiązują w kanonie szkolnym. Czytamy "Medaliony" (przyznaję świetne opowiadanie), "Inny świat" i "Zdążyć przed Panem Bogiem". Żadna z  nich nie wywarła na mnie takiego wrażenia jak "Byłem numerem". Te historie wydają mi się chyba bardziej autentyczne. Może dlatego, że opowiadają o szarych ludziach, przeciętnych obywatelach.  Ta książka to taki trochę pamiętnik naszych pradziadków. Dodatkowych "wrażeń" dostarczają zdjęcia i obrazki zawarte pomiędzy opowieściami byłych więźniów.
"Mimo woli nasuwa się skojarzenie: ktoś kiedyś kochał to ciało, tęsknił, całował te usta. Usta, które kiedyś należały do człowieka, a teraz napawają ohydą."
Chłonąc kolejne strony, poznając coraz to większą brutalność esesmanów chcemy dowiedzieć się, co pozwoliło tym osobą przetrwać trwający koszmar.
"Jaką cudowną rzeczą jest myśl."
Jednocześnie zadajemy sobie pytanie "Czym jest człowiek?" skoro potrafił zgotować bliźnim takie piekło. Ten rodzaj literatury skłania do refleksji, uczy pokory i szacunku dla starszych pokoleń.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Czytać o swojej babci...

Witam Was serdecznie, przepraszam za swoją nieobecność, ale właśnie zostało mi 10 dni do skończenia szkoły i wiecie jak to jest- oceny, obiegówki, przygotowania do matury... Nie bardzo mam czas by tutaj zaglądać.

Jest jednak coś czym chciałabym się z Wami podzielić. Niedawno sąsiadka mojej mamy poinformowała mnie, że czytała książkę napisaną przez mieszkańca naszego miasta. Jak się dalej okazało w książce tej miała być mowa o mojej babci! Nie mogłam tego nie przeczytać...



Stanisław Waliszewski- "Po wojnie"



Polski tytuł: Po wojnie. Wspomnienia
Oryginalny tytuł: Po wojnie. Wspomnienia
Autor: Stanisław Waliszewski
Liczba stron: 136
Wydawnictwo: Towarzystwo Przyjaciół Rogoźna "Biblioteka Rogozińskich Zeszytów Historycznych"
Data wydania: 2015
Kategoria: historyczna, wspomnienia

Stanisław Waliszewski- to ceniony w naszym mieście lekarz oraz działacz społeczny, a także badacz Całunu Turyńskiego. 

W swojej najnowszej książce opisuje sytuację zastaną w Rogoźnie po wojnie. Przedstawia swoją działalność lekarską. Dokładnie informuje czytelnika o ówczesnych lekach oraz sposobach przeprowadzania praktyki lekarskiej. Dodatkowo opisuje społeczno-kulturalne wydarzenia, które miały w tym czasie miejsce w naszym mieście. Są to np. "bale artystyczne" organizowane w czasie karnawału lub wizyta abpa W. Dymka w 1948 roku. Książka ta ma jednak przede wszystkim charakter osobisty. Co prawda nie jest to pamiętnik jednak dra Waliszewski poświęca największą uwagę poczynaniom swoim i najbliższych. Dla starszych mieszkańców są to wspomnienia przelane na papier. Dla nas młodych ciekawa a przede wszystkim wierna i autentyczna lekcja historii najbliższego regionu. 
To, co zaintrygowało mnie w tej książce to fakt, że ona nie została napisana bezpośrednio przez Pana Stanisława. On dyktował ją mojej byłej nauczycielce matematyki, a swojej obecnej wtedy opiekunce- Pani Marii. Co najciekawsze dyktował ją w wieku 96 lat. Jestem pełna podziwu dla jego pamięci. Przeżył prawie cały wiek i nadal był w stanie płynnie operować słowem. Owszem widać po sposobie wypowiedzi, że jest to osoba w podeszłym wieku. Najbardziej ukazuje to jego religijność, wiara w to, że Opatrzność wciąż nad nim czuwa itd... Jednak nie myślałam, że taki staruszek będzie w stanie napisać książkę, którą czyta się łatwo i przyjemnie. Jestem pełna uznania dla jego osoby.
Sama Pana Waliszewskiego spotkałam tylko raz w życiu jako małe dziecko. Zapamiętałam go jako "religijnego ojca". Był osobą głęboko wierzącą (na powitanie robił dzieciom "krzyżyk" na czole) pomocną i bardzo opiekuńczą. Moja mama wspomina go w podobny sposób.
A teraz wyjaśnię, co wspólnego ma z tym moja babcia i skąd w ogóle znam autora tych wspomnień. Otóż moja babci (mama mojej mamy) była pielęgniarką i miała przyjemność pracować z dra Stanisławem w naszej powojennej przychodni. Z tego, co pamiętam babcia bardzo ceniła sobie tę współpracę. Po jej zakończeniu nadal miała z Panem Waliszewskim kontakt chociażby w postaci wysyłania sobie nawzajem kartek świątecznych.
Jak to jest czytać o swojej rodzinie? Hmmm... jest to raczej rzadko spotykane przeżycie. Miło było dowiedzieć się jak moją zmarłą babcię postrzega osoba, która miała okazję przepracować z nią dobre parę lat. Zdecydowanie cieszę się, że babcia cieszy się u nas w mieście bardzo dobrą opinią, i że Pan Stanisław upamiętnił to w swoich "Wspomnieniach"

środa, 13 kwietnia 2016

Marvel BOOK TAG


Witam serdecznie, dziś przychodzę do Was z TAGiem, który zobaczyłam na blogu http://czytamboczytam.blogspot.com. Lubię postacie  Marvela, więc chętnie pobawię się z tym TAGiem.
Pora przyporządkować książkę do postaci. Zaczynamy...


Spiderman- książka z bohaterem, który jest "ulepszony"
Jako pierwsza przyszła mi do głowy Arwena z "Władca pierścienia". Jest to pół elfka, która była nieśmiertelna. Ostatecznie jednak zrezygnowała z tego "ulepszenia" na rzecz miłości do Aragorna.


Deadpool- książka, która nie wie, że jest czytana
Tutaj do głowy nie przychodzi mi książka, ale gatunek, mianowicie dramat. W większości tych utworów czytelnik jest pominięty. Mamy didaskalia, które prezentują nam scenografię i zachowanie aktorów i mamy dialogi- tyle. Dramaty nie wchodzą z nami w interakcję. Jeśli interesuję Was konkretny tytuł jakiegoś moim zdaniem dobrego dramatu to polecam "Tango" Mrożka.

Thor- książka z bohaterem o czystym sercu
Pierwszy na myśl przyszedł mi Forrest Gump. Tej postaci nie trzeba przedstawiać. Najmądrzejszy idiota jakiego znam. To chyba przez naiwność jaką kierował się w stosunku do ludzi zachował swoje czyste serce.




Captain America- książka z bohaterem, który musi się odnaleźć w nowym świecie
Kto inny jak nie Percy Jackson? Nie codziennie ktoś dowiaduje się, że jego ojcem jest Posejdon. Nie każdy trafia nagle do obozu herosów. Chyba nikt nagle nie dowiedział się tyle o swoim życiu, co on.



Iron Man- książka z niezwykle inteligentnym bohaterem
 Jak dla mnie na ten tytuł zasługuje główny bohater utworu "Anioły i demony". Ten człowiek to dopiero "detektyw". Nasz uczony potrafił kojarzyć takie fakty, które dla innych nie miały one ze sobą nic wspólnego.


Daredevil- książka, która pokazuje wykorzystanie swoich słabości
Może nie jest to ukazane wprost, ale uważam, że postacią, która nie bojąc się pokazać swojej inności- słabości była Waris z "Kwiat pustyni". Mówiąc o problemie, który dotknął ją pokazała światu, co dzieje się z kobietami w Afryce. Dzięki temu jest w stanie im pomagać. W pewien sposób wykorzystała swoją słabość do czynienia dobra. 

Hulk- bohater często denerwujący się
Nikt inny jak mój ulubiony Christian Grey. Bardzo łatwo sprawić by zaświerzbiła go ręka.


Czarna Wdowa- książka z silną bohaterką
Pierwsza na myśl przyszła mi Katniss z "Igrzysk śmierci", ale ją chcę wykorzystać do kolejnego podpunktu, więc stawiam na Lady Makbet z utworu Szekspira. Ta osóbka miała osobowość i potrafiła kierować swoim mężem by osiągnąć swoje cele. 

Hawkeye- książka z łucznikiem lub łuczniczką
I tutaj oczywiście chciałam dodać Katniss.  Ona włada łukiem doskonale. Udowodniła to nie tylko w trakcie samych igrzysk, ale i podczas eliminacji trafiając w jabłko włożone w pysk pieczonej świni. 



Scarlet Witch- bohaterka, która przechodzi na dobrą stronę
Może Barbara Rosiek? Porzuca złą stronę jaką jest zażywanie narkotyków, a sama zostaje psychologiem i stara się pomóc ludziom uzależnionym.


Wolverine- bohater z problemami alkoholowymi
Van Houten z "Gwiazd naszych wina". Poznajemy go jako wielkiego miłośnika whisky, a mówiąc kolokwialnie jako alkoholika.

Magneto- antagonista nie do końca zły
Tutaj pomyślałam o bohaterze książki "Poczwarka". Mianowicie chodzi mi o ojca upośledzonej dziewczynki. Wydaje się on być postacią skrytą, bezuczuciową i nie empatyczną. Ostatecznie jednak okazuję się dobrym człowiekiem.

To by było na tyle z mojej strony. Jestem ciekawa jakie Waszym zdaniem książki powinny znaleźć się w tym TAGu dlatego nominuję autorów tych blogów:
*http://bookowe-love.blogspot.com/
*http://rodzinne-czytanie.blogspot.com/
*http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

sobota, 2 kwietnia 2016

Czy wiesz, ile trzeba było odwagi, żeby zatańczyć tango? Czy wiesz, że tylko nieliczne kobiety były upadłe?

"Tango"- Sławomir Mrożek

Polski tytuł: Tango
Oryginalny tytuł: Tango 
Autor: Sławomir Mrożek
Liczba stron: 210
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: 1973
Kategoria: dramat

 

Sławomir Mrożek -

polski dramatopisarz, prozaik oraz rysownik

Autor wielu satyrycznych opowiadań i utworów dramatycznych o tematyce filozoficznej, politycznej, obyczajowej i psychologicznej. Jako dramaturg zaliczany do nurtu teatru absurdu.  



"Tango" nie jest książką, po którą bym sięgnęła sama z siebie. Podobnie sam Mrożek nigdy nie należał do grona moich ulubionych autorów. Jednak książka ta wpisała się niestety w kanon lektur, więc trzeba było po nią sięgnąć. Owe niestety jest niekorzystne dla samej książki, bo jak się później przekonałam. Wiele ona traci na byciu lekturą. "Najgorszą rzecz jaką można zrobić książce to zrobić ją lekturą szkolną."- zgadzam się z tym w 100%. 
Przerabianie tego utworu w szkole w sumie pominęliśmy. Obejrzeliśmy film, którego nikt z nas nie zrozumiał i każdy wyśmiał. Omówiliśmy temat tak jak się to robiło w szkole podstawowej- na zasadzie "Jakie pytania zadałbyś bohaterom utworu?". Szkoda, że nie zwróciliśmy uwagi na kontekst oraz przekaz utworu.
Sama zaczęłam czytać "Tango" z nudów. Jakie było moje zdziwienie, gdy chwilę przed snem przeczytałam ponad 80 stron. Treść mimo, iż filozoficzna była bardzo prosta w odbiorze, a sama akcja bardzo zwarta. Sprawiło to, że czytanie tej lektury było przyjemnością. 
Zaciekawiła mnie też sama forma tego utworu. Pierwszy raz spotkałam się didaskaliami na trzy strony i to bardzo dokładnymi. Przeważnie w dramatach scenografia jest bardzo dowolna. Tzn reżyserowie i czytelnicy mogą ją sobie sami kreować. Tutaj Mrożek dokładnie napisał czego chce, np. "Rozlega się, od razu bardzo ostro i głośno, tango "La Cumparsita"; koniecznie to, a nie inne".
O co w tym wszystkim chodzi? Przede wszystkim głównym tematem jest tutaj bunt oraz szeroko rozumiane pojęcie wolności. Pokolenie rodziców Artura obaliło wszystkie możliwe zasady moralne podczas swojego buntu. Teraz sam Artur może się buntować tylko przeciwko braku zasad. Dziwne prawda? Przeważnie młodzi walczą z zasadami. Przyznaję, że pomysł ten mnie zaintrygował. Jakbyśmy my się zachowywali, gdyby nasze życie było pozbawione wszelkich norm społecznych? Składam pokłony dla Mrożka za sam koncept tego dramatu.
Nie wiem, co więcej mogłabym powiedzieć o tym utworze. Gorąco polecam go przeczytać. Dodam tylko, że bohaterowie są tak charakterystyczni, że na długo zostaną nam w pamięci. 
  
"Edek nie jest taki zły. Ma dobre serce, choć nie wygląda bardzo inteligentnie. Między nami mówiąc, to debil...No cóż, mój drogi, trzeba życie brać, jakie ono jest... Albo i nie." 

"To nie jest prawo. To jest moralny przymus do niemoralności"

"Przyjemność mamy z korzyści,a korzyść czerpiemy z osiągania czegoś, co jest więcej warte od innych rzeczy, czyli trudniejsze, wyjątkowe, cenniejsze"

"Przez kobietę upadły imperia"

"Każdy się wstydzi być nieszczęśliwym. (...) Wszyscy, którzy nie są szczęśliwi, czują się winni jak przestępcy."

"Upiłem się z trzeźwości."

"Ja cię kocham, a ty śpisz."

"Chciał zwyciężyć wszystkojedność i bylejakość. Żył rozumem, ale zbyt namiętnie. Za to zabiło go uczucie, zdradzone przez abstrakcję" 

"On mnie kochał, tego mi już nikt nie odbierze."

piątek, 1 kwietnia 2016

Zawsze jest dobry czas by zacząć...

Pisałam w poprzednim poście, że wczoraj udało mi się ruszyć moje cztery literki na trening. Co prawda na trening z Chodakowską pozbierałam się już kilka dni wcześniej. Chyba dostałam nagłego przypływu energii. Może to sprawka wiosny i Słońca za oknem? 
Wyjść pobiegać chciałam już w zeszłym roku. Jednak bałam się, że nie dam sobie rady. Wydawało mi się, że nie potrafię biegać. Co prawda w podstawówce i gimnazjum zawsze reprezentowałam szkołę na zawodach, ale to były trasy nieco ponad 1.5km. W liceum miałam już problemy zdrowotne i właśnie podczas zawodów straciłam przytomność. Przez to musiałam zapomnieć o sporcie na prawie dwa lata. Kiedy w klasie maturalnej wróciłam na lekcję wf i dołączyłam do szkolnej drużyny siatkarskiej zgadałam się moją moją imienniczką i umówiłyśmy się na wspólny trening biegowy. 
Poszłam na zaplanowane spotkanie naszego Rogozińskiego Klubu Biegacza. Przyznam, że miałam pewne obawy. Ci ludzie wiedzą, co robią, a ja byłam kompletnie zielona. Jak usłyszałam, że mam przebiec 5km byłam pewna, że dam radę maksymalnie 2km. Jednak okazało się, że niepotrzebnie się martwiłam. Ekipa, z którą miałam przyjemność trenować była świetna. Udzielili mi kilka cennych rad i dostosowali tempo do moich potrzeb. Pierwsza połowa była trudna, później szło już z górki. Musiałam przyznać sama przed sobą, że myślałam, że będzie o wiele gorzej. Usłyszenie słów: "-Brawo, zrobiłaś pierwszą piątkę" było cudownym momentem. Sprawiło, że poczułam się dumna, ale dało też motywację na dalsze próby pokonywania swoich słabości. Mam nadzieję, że mój zapał mi nie minie, i że za tydzień wybiegnę w trasę po raz drugi. Trzymajcie kciuki!

#podsumowanie miesiąca MARZEC 2016

Cześć kochani, dziś już mamy kwiecień. Pora na podsumowanie marca.Zacznę od czytelnictwa. W tym miesiącu udało mi się przeczytać 4 książki. Łącznie jest to 866 stron, co daje mi ok 28 stron dziennie. Wynik ten mnie cieszy, gdyż nie był to dogodny czas na randki z literaturą. 
Jeśli chodzi o statystyki na blogu to pojawiło się 160 wyświetleń i około 30 komentarzy, za co bardzo Wam dziękuję. To naprawdę motywuje.
Działo się dużo nie tylko tutaj, ale i w moim prywatnym życiu. Jak już wiecie był to miesiąc wielu pierwszych razów, a wszystko za sprawą przeprowadzki. Pierwsze dni na swoim, pierwszy ugotowany rosół, pierwsze zrobione pranie, pierwszy własny remont... Wczoraj miejsce miał kolejny pierwszy raz i to w dziedzinie sportowej. Mianowicie po długich zastanowieniach porzuciłam swoje obawy i wzięłam udział w pierwszym treningu z naszym miejskim klubem biegacza. Udało mi się przebiec moje pierwsze 5km! (Swoje wrażenia opiszę w osobnym poście.) Bardzo cieszy mnie tez fakt, iż udało mi się powrócić do jazdy konnej. Liczę na lepszą pogodę w kwietniu to pozwoli mi na większą częstotliwość treningów.

A co Wy możecie powiedzieć o ubiegłym miesiącu?