wtorek, 25 października 2016

Moje życie w biegu: Zawsze Pier(w)si

Cześć, dziś kolejny post z cyklu Moje życie w biegu. Chociaż myślę, że tytuł między nami kobietami były tutaj stosowniejszy. Zaraz zrozumiecie dlaczego.
słynna ścianka z nazwiskami uczestniczek
Tym razem chcę się z Wami podzielić wrażeniami po biegu, który odbył się pierwszego października w Poznaniu na Cytadeli.  Bieg kobiet pt. Zawsze Pier(w)si. Jest to bieg organizowany przez autorkę z bloga Kobieta w biegu. Marzena wygrała walkę z guzem piersi i dziś organizuje imprezy by jednoczyć kobiety i przypominać im o potrzebie wykonywania badań profilaktycznych.
Mi idea ta jest bardzo bliska. Sześc lat temu w październiku na raka piersi umarła moja babcia. Byłam z nią bardzo związana. Można powiedzieć, że gdy rodzice pracowali (mama pielęgniarka wychodziła gdy spałam i wracała gdy kładłam się do łóżka) to ona mnie wychowywała. Babcia też była pielęgniarką. Wiedziała, że jest chora. Widziała co się dzieje, ale do lekarza na badania iść nie chciała, a gdy ją do tego zmusiliśmy było już za późno. Dlatego ja mimo młodego wieku bardzo cenię sobie profilaktykę i ten kobiecy temat jest mi bliski.
  
moi kibice






Jak sami widzicie start ten był dla mnie bardzo ważny, bo dedykowałam go właśnie mojej zmarłej babci. Chciałam uczcić jej pamięć i osiągnąć możliwie najlepszy wynik. Nie będę Was zanudzać specyfiką trasy i innymi rzeczami z tym związanymi, bo wiem, że jeśli ktoś nie biega to raczej go to nie interesuje. Powiem tylko, że trasa nie była łatwa, bo było na niej kilka podbiegów i pierwszy kilometr był męczarnią, bo z przodu ustawiły się osoby, które trasę chciały przejść. Start polegał, więc na wyprzedzaniu, a raczej przedzieraniu się przez spacerujący tłum. Wiadomo, że zaważyło to na czasie. Jednak mimo to udało mi się zrobić kolejną życiówkę i przebiec dystans 5km w czasie 26 min i 21 sekund. Dało mi to 91 miejsce wśród 1097 startujących i 29 miejsce w kategorii wiekowej 15-29 lat. Byłam z siebie zadowolona. Radość była tym większa, że na mecie tym razem czekała nie tylko siostra, ale i mama, która chyba w końcu przekona się do moich udziałów w zawodach.
radość po biegu
Z organizacji zadowolona nie jestem, wiem też, że było mnie stać na więcej, i że pierwsze kilometry nieco popsuły efekt końcowy. Jednak atmosfera biegu była genialna i chętnie pojawię się na jego kolejnej edycji chociażby po to by znów pobiec ze świadomością, że babcia jest blisko i mi kibicuje. Czekając na kolejny start będę dumnie nosić na ręce medal w postaci różowej bransoletki znakiem nieskończoności- symbol walki z rakiem piersi.

Co sądzicie o takim sposobie propagowania profilaktyki kobiecych badań?

I najważniejsze na koniec: dziewczyny badajcie się, dbajcie o siebie! Profilaktyka nie boli, choroba już tak. Lepiej zapobiegać niż leczyć!

6 komentarzy:

  1. Wspaniała inicjatywa i chociaż biegać nie lubię, to dla takiej akcji zrobiłabym wyjątek. Też uważam, że lepiej zapobiegać niż leczyć, dlatego staram się regularnie chodzić na wszelkie kontrole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi, że było tam dużo osób, które nie biegają. Bardziej niż na samym biegu kobiety skupiły się na sobie, na tym by się wspierać, jednoczyć i co najważniejsze uświadamiać ;)

      Usuń
  2. Bardzo przydatny post! Trzeba się badać, a myślę że taka inicjatywa tylko zachęca do badań profilaktycznych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęca i też pomaga realizować te badania, bo uczestniczki otrzymały zniżki na badania w jednym z Poznańskich szpitali ;)

      Usuń
  3. Super, że się angażujesz w takie rzeczy! Chwali się to . :]

    OdpowiedzUsuń

Jest mi niezmiernie miło, że odwiedziłeś/aś mojego bloga. Mam nadzieję, że podzielisz się ze mną swoją opinią o poście.
Just & Books zaprasza częściej.