Cześć, miałam aktywne plany na cały weekend, ale z nieba lecą wielkie krople deszczu, które wszystko mi popsuły.
Jeśli nie mogę korzystać z wolnych chwil tak jak planowałam to chociaż usiądę i napiszę recenzję oraz postaram się odwiedzić Wasze blogi.
Dawajcie linki w komentarzach i piszcie jak wygląda Wasz plan na ten weekend.
Dawajcie linki w komentarzach i piszcie jak wygląda Wasz plan na ten weekend.
"Sekrety roślin i zwierząt w miejskiej dżungli"- Nathanael Johnson
Tytuł: Sekrety roślin i zwierząt w miejskiej dżungli
Oryginalny tytuł: Unseen City: The Majesty of Pigeons, the Discreet Charm of Snails & Other Wonders of the Urban Wilderness
Autor: Nathanael Johnson
Wydawnictwo: Vivante
Data wydania: 16.05.17
Liczba stron: 312
Seria: /
Kategoria: nauki przyrodnicze
Opis: Sekrety roślin i zwierząt w miejskiej dżungli uchylają rąbka tajemnicy z
życia zwierząt i roślin, które znajdziesz na pobliskim skwerze, w parku
czy przy drodze do pracy. Lupa, lornetka i przewodnik – tylko tyle
potrzeba, aby poznać fascynujący świat miejskiej przyrody. Każdy z
bohaterów książki odkrywa nie tylko własną historię, ale ukazuje również
prawdziwe oblicze świata natury – który bywa przewrotny, czasem
irytuje, ale przede wszystkim jest przepiękny.
" Jestem z miasta, to widać
Jestem z miasta, to słychać
Jestem z miasta, to widać słychać i czuć W rytmie zachodów, w słowach kamieni
W spojrzeniu ptaków, w mowie przestrzeni
Rodzi się spokój - mówią, po jednym roku
Leczą się myśli, mnie to nie bierze"
Refren tej piosenki znają wszyscy. Są one moim pierwszym skojarzeniem z książką, którą chcę Wam dzisiaj przybliżyć. Otóż w ostatnim czasie panuje moda na to, co naturalne. Wszyscy chcą korzystać z darów natury. Zaczynamy doceniać to co jest bio i eko. Ten trend jest wszędzie. Moje pytanie brzmi, czy wcześniej nie korzystaliśmy z tego, co nam daje przyroda? Wojna pomiędzy mieszczuchami a wieśniakami (używam tych słów z przymrużeniem oka) była zawsze. Wystarczy obejrzeć polski film "Kogel-mogel" i już można się pośmiać z tej naszej obopólnej nienawiści. Ludzie ze wsi nie rozumieli myślenia miastowych i odwrotnie. Tym z miasta na wsi śmierdziało i błoto przeszkadzało, ale... świeże mleczko od krówki, schabowe i wojskie wyroby oraz warzywa prosto z pola chętnie ze sobą zabierali, bo u nich w sklepach tak dobrych nie ma. Do czego zmierzam? Otóż do tego, że mieszczanie mają do dóbr natury nieco ograniczony dostęp. Jakoś tak wydaje się nam, że u nas nic ciekawego w tej miastowej przyrodzie nie ma, a co jeśli takie myślenie jest błędne?
Do tego, że to myślenie jest złe zdecydowanie przekonuje książka Nathanaela Johnsona. Autora do napisania powieści "Sekrety roślin i zwierząt w miejskiej dżungli" zmotywowała córka, która jako małe dziecko podczas spacerów ciągle pytała o nazwy otaczających ją rzeczy. Okazuje się, że w tym, czego dorosły niezauważana, dziecko dostrzega cudo. W związku z tym autor sam zaczął dostrzegać piękno miejskiej przyrody i zaczął odkrywać ją na nowo. Zebrane przez siebie opowieści umieścił w swojej powieści.
Książka ma na celu przybliżyć nam naturę, którą mijamy na co dzień. Ma sprawić, że poszukamy w naszym otoczeniu czegoś czego wcześniej nie widzieliśmy. Ma w nas obudzić odkrywców. Ma dać nam do myślenia. Ma pokazać, że to, co nam przeszkadza, co uznajemy za wrogie, np. chwasty mają ukryte piękno.
Czy tego właśnie dostarczyła mi ta powieść? Powiem Wam, że i tak i nie. Dlaczego? To zależy od tego jaki rozdział się czyta. Każdy z nich mówi o czymś innym. Pierwszy jest poświęcony gołębiom. Ja jestem z miasta, ale gołębie zawsze lubiłam. Nigdy mi one nie przeszkadzały. Miały jakiś taki urok, karmienie ich wydawało mi się być romantyczne i te moje spojrzenie na nie autor zniszczył mi już na 38 stronie książki. Po przeczytaniu historii z gołębimi odchodami w roli głównej myślałam, że zwymiotuję (źle mi nawet teraz gdy to piszę, na samą myśl o tym). Od razu odłożyłam książki i zamierzałam napisać negatywną recenzję a do lektury nie wracać. Po chwili dałam jej jednak szansę i poznałam inne rozdziały, które naprawdę mi się spodobały. Dobrze, że nie odpuściłam sobie dalszego czytania, bo wiele bym straciła. W kolejnych opowieściach dostałam już to czego się spodziewałam.
Kiedy mój chłopak zobaczył z jakim utworem obecnie obcuję uznał, że musi to być nudne i zdaje się, że część z Was czytając te recenzję myśli tak samo. Ja zdecydowanie się nie nudziłam. Książka potrafiła mnie zaskoczyć. Dowiedziałam się z niej wiele ciekawych rzeczy, bo zawiera ona dużo cennych, i co najważniejsze sprawdzonych i popartych badaniami faktów, które okazały się interesujące. Nie raz podczas czytania zastanawiałam się jak to możliwe, że wcześniej tego nie wiedziałam, że nie zwróciłam na to uwagi. Po poznaniu treści tego utworu chcę to naprawić.
Teraz już wiecie o czym jest ta książka, co jest jej celem i jak ten cel został zrealizowany. Jeśli macie ochotę poznać nieco bliżej naszą przyrodę to polecam, nie tylko tym, co mieszkają w miastach.
Jestem z miasta, to słychać
Jestem z miasta, to widać słychać i czuć W rytmie zachodów, w słowach kamieni
W spojrzeniu ptaków, w mowie przestrzeni
Rodzi się spokój - mówią, po jednym roku
Leczą się myśli, mnie to nie bierze"
Refren tej piosenki znają wszyscy. Są one moim pierwszym skojarzeniem z książką, którą chcę Wam dzisiaj przybliżyć. Otóż w ostatnim czasie panuje moda na to, co naturalne. Wszyscy chcą korzystać z darów natury. Zaczynamy doceniać to co jest bio i eko. Ten trend jest wszędzie. Moje pytanie brzmi, czy wcześniej nie korzystaliśmy z tego, co nam daje przyroda? Wojna pomiędzy mieszczuchami a wieśniakami (używam tych słów z przymrużeniem oka) była zawsze. Wystarczy obejrzeć polski film "Kogel-mogel" i już można się pośmiać z tej naszej obopólnej nienawiści. Ludzie ze wsi nie rozumieli myślenia miastowych i odwrotnie. Tym z miasta na wsi śmierdziało i błoto przeszkadzało, ale... świeże mleczko od krówki, schabowe i wojskie wyroby oraz warzywa prosto z pola chętnie ze sobą zabierali, bo u nich w sklepach tak dobrych nie ma. Do czego zmierzam? Otóż do tego, że mieszczanie mają do dóbr natury nieco ograniczony dostęp. Jakoś tak wydaje się nam, że u nas nic ciekawego w tej miastowej przyrodzie nie ma, a co jeśli takie myślenie jest błędne?
Do tego, że to myślenie jest złe zdecydowanie przekonuje książka Nathanaela Johnsona. Autora do napisania powieści "Sekrety roślin i zwierząt w miejskiej dżungli" zmotywowała córka, która jako małe dziecko podczas spacerów ciągle pytała o nazwy otaczających ją rzeczy. Okazuje się, że w tym, czego dorosły niezauważana, dziecko dostrzega cudo. W związku z tym autor sam zaczął dostrzegać piękno miejskiej przyrody i zaczął odkrywać ją na nowo. Zebrane przez siebie opowieści umieścił w swojej powieści.
Książka ma na celu przybliżyć nam naturę, którą mijamy na co dzień. Ma sprawić, że poszukamy w naszym otoczeniu czegoś czego wcześniej nie widzieliśmy. Ma w nas obudzić odkrywców. Ma dać nam do myślenia. Ma pokazać, że to, co nam przeszkadza, co uznajemy za wrogie, np. chwasty mają ukryte piękno.
Czy tego właśnie dostarczyła mi ta powieść? Powiem Wam, że i tak i nie. Dlaczego? To zależy od tego jaki rozdział się czyta. Każdy z nich mówi o czymś innym. Pierwszy jest poświęcony gołębiom. Ja jestem z miasta, ale gołębie zawsze lubiłam. Nigdy mi one nie przeszkadzały. Miały jakiś taki urok, karmienie ich wydawało mi się być romantyczne i te moje spojrzenie na nie autor zniszczył mi już na 38 stronie książki. Po przeczytaniu historii z gołębimi odchodami w roli głównej myślałam, że zwymiotuję (źle mi nawet teraz gdy to piszę, na samą myśl o tym). Od razu odłożyłam książki i zamierzałam napisać negatywną recenzję a do lektury nie wracać. Po chwili dałam jej jednak szansę i poznałam inne rozdziały, które naprawdę mi się spodobały. Dobrze, że nie odpuściłam sobie dalszego czytania, bo wiele bym straciła. W kolejnych opowieściach dostałam już to czego się spodziewałam.
Kiedy mój chłopak zobaczył z jakim utworem obecnie obcuję uznał, że musi to być nudne i zdaje się, że część z Was czytając te recenzję myśli tak samo. Ja zdecydowanie się nie nudziłam. Książka potrafiła mnie zaskoczyć. Dowiedziałam się z niej wiele ciekawych rzeczy, bo zawiera ona dużo cennych, i co najważniejsze sprawdzonych i popartych badaniami faktów, które okazały się interesujące. Nie raz podczas czytania zastanawiałam się jak to możliwe, że wcześniej tego nie wiedziałam, że nie zwróciłam na to uwagi. Po poznaniu treści tego utworu chcę to naprawić.
Teraz już wiecie o czym jest ta książka, co jest jej celem i jak ten cel został zrealizowany. Jeśli macie ochotę poznać nieco bliżej naszą przyrodę to polecam, nie tylko tym, co mieszkają w miastach.
Dacie tej książce szansę?
Za mój egzemplarz dziękuję wydawnictwu Vivante.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jest mi niezmiernie miło, że odwiedziłeś/aś mojego bloga. Mam nadzieję, że podzielisz się ze mną swoją opinią o poście.
Just & Books zaprasza częściej.